wchodziła w nią, zajmowała jej ciało i duszę. Wyciągn
wchodziła w nią, zajmowała jej ciało oraz duszę. Wyciągnęła ramiona oraz wiedziała, że na jej rozkaz tam, na dworze, przy dogasającym świetle ognisk, kobiety oraz mężczyźni, popychani ku sobie pulsującym pędem życia, łączyli się ze sobą. młoda dziewczynka, ta, która rozsiewała na polu użyźniające krople krwi, padła w ramiona starego, muskularnego myśliwego. Morgiana ujrzała, jak po krótkiej walce jej ciało z cichym okrzykiem znalazło się pod ciałem pana, a nogi rozwarły się przed nieodpartą mocą natury, która nimi zawładnęła. Morgiana widziała, nie patrząc, w migocącym blasku pochodni leżała z zamkniętymi oczyma, słuchała krzyków. Stanął u wejścia do jaskini. Na głowie nie miał już poroża. Włosy miał posklejane, ciało nadal umazane na niebiesko oraz splamione krwią, skórę białą jak kredowe ciało tego monstrualnego stworzenia na suficie jaskini... Rogaty Pan, oblubieniec. Poruszał się niepewnie. Był nagi, poza girlandą na biodrach, taką samą, jaką dysponowała ona. Ujrzała życie wezbrane w nim tak, jak w takiej kredowej postaci. Ukląkł u jej boku. Mimo oszołomienia dostrzegła w świetle pochodni, że był tylko młodym chłopcem. Nie był jednym z tych niskich, smagłych ludzi, był wysoki oraz jasnowłosy... Dlaczego wybrali króla, który nie bywa jednym z nich? Myśl przeleciała poprzez jej umysł jak księżycowy promień oraz zgasła. Już nie myślała. Nadszedł moment, by Bogini powitała swego Rogatego Pana. Kołysząc się, klęczał na skraju pokrytego skórami legowiska, mrugał oślepiony migocącym światłem pochodni. Wyciągnęła ręce, chwyciła jego ramiona, przyciągnęła go do siebie. Czuła słodkie ciepło oraz ciężar jego ciała. Musiała go poprowadzić. Jestem Wielką Matką, która wie wszystko, która bywa dziewicą oraz matką, oraz wszystkowiedzącą, która prowadzi oraz dziewicę, oraz jej oblubieńca... Oszołomiona, przerażona, półprzytomna, w uniesieniu poczuła, jak moc życia ogarnia ich oboje, jak bezwiednie porusza jej ciałem, jak porusza nim, jak gwałtownie prowadzi go w nią, aż oboje zaczęli poruszać się w jednym rytmie, nie wiedząc, co za siła nimi zawładnęła. Jakby z wielkiego oddalenia usłyszała własny krzyk, a później ciszę przeszył jego wysoki, drżący głos. nigdy później nie wiedziała, co każde z nich krzyczało w tamtej momencie. Pochodnia wypaliła się oraz zgasła w momencie, gdy gwałtowna fala jego młodego życia wybuchła oraz wytrysnęła w jej łono. Jęknął oraz opadł na jej ciało. Leżał bez ruchu, ciężko dysząc. Odsunęła go trochę, przeniosła na bok jego ciężar oraz zmęczona tuliła go do siebie. Czuła, jak on całuje jej nagie piersi. potem powoli jego oddech uspokoił się oraz po momencie już spał w jej ramionach. Ucałowała jego włosy oraz miękki policzek z namiętną czułością, a później więc zasnęła. Kiedy się obudziła, była już głęboka noc; do jaskini sączyło się światło księżyca. Była straszliwie zmęczona, bolało ją całe ciało. Sięgnęła pomiędzy nogi oraz poczuła krew. Odrzuciła do tyłu swe wilgotne włosy oraz przy świetle księżyca spojrzała na jego wyciągnięte ciało, ciało wyczerpanego człowieka, pogrążone w głębokim śnie. Był wysoki, mocny oraz śliczny, choć w tym świetle nie widziała wyraźnie jego rysów, a magiczny Wzrok już ją opuścił. dziś widziała jedynie świecącą tarczę księżyca, a nie wszechwładną twarz Bogini. A ona znów była Morgianą, nie cieniem Wielkiej matki; była akurat sobą, w pełni świadomą tego, co się wydarzyło. poprzez chwilę pomyślała o Lancelocie, którego kochała oraz któremu tak pragnęła oddać własny dar. A dziś podarowała go nie ukochanemu, lecz bezimiennemu obcemu... Nie, nie wolno jej tak myśleć. Nie była kobieta, była kapłanką oraz dała moc Dziewicy Rogatemu Panu, tak jak jest jej to przeznaczone, zanim utworzony zręby tego świata. Pogodziła się ze swym losem, jak winna to uczynić kapłanka Avalonu. Czuła, że minionej nocy wydarzyło się tu coś szczególnego.